Pandemia może spowodować trwałą zmianę w życiu

Wiele z obecnych problemów w naszym życiu, na przykład kryzys w związku czy kłopoty wychowawcze bierze się z obciążeń, których doświadczaliśmy przed pandemią. Przymusowa izolacja społeczna sprawiła jednak, że nie da się od nich teraz uciec. O doświadczaniu zmian w czasie pandemii opowiada psychoterapeutka i psychonkolożka dr Mariola Kosowicz, kierowniczka Poradni Psychoonkologii w Narodowym Instycie Onkologii im. Marii Skłodowskiej Curie w Warszawie.

Rys. Krzysztof "Rosa" Rosiecki
Rys. Krzysztof "Rosa" Rosiecki

Jesteśmy na kwarantannie już ponad miesiąc, niektórzy dłużej. Co dzieje się w naszych głowach?

Każdego dnia, zawodowo i prywatnie, rozmawiam z różnymi ludźmi i odnoszę wrażenie, że dla większości z nas przedłużający się czas kwarantanny, poczucie zagrożenia możliwością zakażenia się wirusem i silny niepokój o przyszłość powoduje, że jest nam coraz trudniej.

Na początku wiele osób zakładało, że zaraz się to skończy. Odnosiliśmy się do naszych wcześniejszych doświadczeń np. z grypą, i czekaliśmy, że przyjdzie ciepła pogoda, wszystko się skończy i wrócimy do naszego normalnego życia. 

W rezultacie przeżywamy pewnego rodzaju dysonans poznawczy: z jednej strony widzimy normalny świat – coraz więcej samochodów, ludzie na ulicach, a z drugiej dowiadujemy się, że tego dnia zmarło 20 osób, a zachorowało ponad 200, że gdzieś na świecie w czasie jednej doby zmarło ponad 2 tys. osób. To musi wpływać na nasze poczucie bezpieczeństwa. Przeżyliśmy pierwsze święta Wielkanocne z dala od bliskich, bez możliwości pójścia do kościoła. 

Nie udawajmy, że to są łatwe zmiany. Nie potrafię zliczyć, ile razy dziennie słyszę od ludzi, że tęsknią do wcześniejszego życia i trudno im pogodzić się z tak ogromnymi zmianami. Wspominamy świat sprzed pandemii i nierzadko wydaje się on dużo lepszy niż myśleliśmy o nim w czasie rzeczywistym. Sam fakt, że mogliśmy bez skrępowania realizować swoje potrzeby wydaje się z dzisiejszej perspektywy czymś wyjątkowym.

Rys. Krzysztof "Rosa" Rosiecki

COVID-19: jak radzić sobie z lękiem i nie ulec panice

Epidemia wywołana przez nowego koronawirusa u większości z nas budzi uzasadniony lęk, stres, a także frustrację. Wiąże się z tym duża dawka negatywnych emocji, napięcia i niepewności. Jak sobie z tym radzić? Czy można coś robić, by uchronić psychikę przed załamaniem? Dowiedz się, co w tej sytuacji radzą eksperci.

Dla wielu ludzi bardzo dużym wyzwaniem psychicznym jest odizolowanie od ludzi, tych najbliższych - rodziców, dziadków, dorosłych dzieci, jak również od przyjaciół, znajomych i kolegów z pracy. Wielu lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych mieszka oddzielnie, aby nie narażać swoich rodzin. Trudno wyobrazić sobie, co takie osoby przeżywają. Już teraz Światowa Organizacja Zdrowia ostrzega przed ilością problemów psychicznym, wynikających z zaistniałej sytuacji. W wielu krajach, w Polsce również, organizuje się dostęp do infolinii z poradami psychologów. Zgłasza się wiele osób, które nigdy wcześniej nie miały poważanych problemów psychicznych i te, które chorują i obecna sytuacja wpływa negatywnie na ich proces zdrowienia. Bardzo ważne jest, w jaki sposób próbujemy sobie z tym wszystkim radzić. 

A jak sobie radzimy?

Myślę, że bardzo różnie. Dużo zależy od tego, z iloma problemami musimy sobie jednocześnie poradzić i jakimi możliwościami - psychicznymi, fizycznymi, społecznymi, ekonomicznymi dysponujemy. Ważne też, jakie mamy obciążenia sprzed pandemii. Czasami jedynym światem byli znajomi z pracy i alkohol – w ten sposób takie osoby nie mierzyły się z problemami samotności, lęków, niepewności. A teraz powstała ogromna pustka i nie ma kto tego zapełnić. 

Skłócone wcześniej rodziny, wcześniejsze problemy finansowe, choroby i wiele innych sytuacji długo przed pandemią stanowiły poważne obciążenia, a w tej chwili jest jeszcze trudniej.

Ale rozmawiam też z osobami, które straciły pracę i szukają, gdzie mogą, zajęcia, żeby tylko zarobić i potrafią się cieszyć z każdej najmniejszej zmiany na plus. Widzą światełko w tunelu, nie poddają się, szukają rozwiązań. Trzeba zminimalizować wydatki, to podchodzą do tego rozsądnie, że to czas przejściowy i wprowadzają zmiany. Nie ma możliwości spotkań ze znajomymi, to organizują spotkania online. Nie śledzą nadmiernie wiadomości, ale też ich nie ignorują. Widząc, że nie radzą sobie psychicznie, szukają profesjonalnej pomocy i wsparcia ludzi.

Jednak nie wszyscy tak potrafią. Są też osoby, które bez względu na to, co mają i ile dobra otrzymują, prezentują postawę ofiary i tak też się czują. Znam ludzi, którzy dobrze wiedzą, że nadmiar informacji im szkodzi, a jednak śledzą każdą informację i nakręcają siebie i innych. Dużo mówią o tym, co złego nas czeka. Nie mając świadomości, co robią ze swoim mózgiem, zaczynają żyć w przewlekłym lęku. A wówczas prawie każdy sposób uwolnienia się od niepokoju nie działa lub działa na krótką chwilę.

Są też osoby, które udają, że problemu nie ma, są przekonani, że pandemia jest wymyślona i doszukują się drugiego, piątego dna. Niestety, często za takim myśleniem idzie ignorowanie zaleceń związanych z ochroną siebie i innych ludzi przed wirusem. Ilu ludzi, tyle różnych zachowań. Najgorsze, co możemy w tej sytuacji zrobić, to oceniać lub potępiać sposób radzenia sobie z problemami, oczywiście poza przemocą, ponieważ nikt z nas nie żyje życiem innego człowieka i czasami tylko nam się wydaje, że dużo wiemy na temat innych ludzi, a w konsekwencji wiemy tylko tyle, ile chcą nam siebie ujawnić. 

Nie byliśmy przygotowani na to, co teraz się dzieje…

Wygląda na to, że nie o końca. Obecna sytuacja, jak mało która, obnaża prawdę, w jak wielu obszarach nie byliśmy przygotowani na tak trudne zdarzenia. Uśpiliśmy naszą czujność. Młodzi ludzie żyli w świecie, w którym nie było żadnego realnego zagrożenia. Gdzieś tam, na świecie, była jakaś wojna, gdzieś była jakaś choroba, jakieś trudne sytuacje, ale to nie u nas, my żyliśmy w pewnym komforcie. Świat stworzył nam iluzję, że wszystko możemy, że jesteśmy bezpieczni, że wiele rzeczy jest nam dane na zawsze i chyba dlatego tak boleśnie przeżywamy przebudzenie.

Coraz częściej słyszę od ludzi, że w maseczkach, które mają ich chronić, czują się bardziej zagrożeni w niż bez nich, bo nie wiedzą jak właściwie ich używać: czy dobrze je zdejmują, czy materiał wystarczająco przylega, w jakich sytuacjach są niezbędne. Non stop dezynfekujemy różne rzeczy: myjemy komórki, przecieramy klamki, w pracy klawiatury, myszki, nosimy rękawiczki. To lekka panika związana z tym, że to, co ma cię chronić, wiąże się z zagrożeniem. Te zmiany, które nie należały do repertuaru naszych codziennych zachowań, nie są łatwe. Słyszymy, że już nie będzie tak samo i wielu z nas odczuwa sprzeciw. A wszystko wskazuje, że wiele rzeczy się zmieni i będzie inaczej. 

Co to znaczy?

Z większym lub mniejszym wysiłkiem będziemy musieli przyjrzeć się, w jakiej kondycji wyjdziemy z tego trudnego okresu. I mam tu na myśli kondycję  psychiczną, fizyczną, rodzinną, społeczną, ekonomiczną i może wiele innych, które były częścią naszego życia. Pewnie będziemy robili bilans strat i zysków. Dobrze byłoby wyciągnąć daleko idące wnioski np. z relacji z bliskimi, sposobu zarządzania finansami, kto jest przyjacielem, a kto nie zasłużył na miano przyjaciela, itd. Zapewne duża część z nas przyswoi sobie zachowania higieniczne, np. mycie rąk. Może jakaś część ludzi doceni bardziej, to co ma. Jestem realistką i liczę się też z tym, że jakaś część wniosków i zmian dla wielu ludzi może być krótkotrwała. Pracując w szpitalu onkologicznym widziałam ludzi, którzy pod wpływem ogromu nieszczęścia wynikającego z choroby postanawiali wprowadzić w swoim życiu zmiany - ale na krótko. Czasami wracali z nawrotem choroby i uświadamiali sobie, że zgubili te zmiany i wrócili do starych nawyków. To może być dla nas lekcja uważności na siebie i swoje życie.  

Minęło już trochę czasu spędzonego w odosobnieniu. Mówiła pani, że dużo zależy od tego, jakie obciążenia mieliśmy przed pandemią. Jakie problemy wypływają na wierzch? 

Fot. PAP

Lęk odbiera rozum

Bardzo różne. Kryzysy w związkach i rodzinach. Niektórzy wzięli się teraz za dramatyczne wychowywanie swoich dzieci, głównie nastolatków. Dotąd nie mieli czasu ich poznać, nie widzieli, jak one funkcjonują – bo kiedy? O 19.00 po powrocie z pracy? W sobotę, kiedy jedziemy wszyscy na zakupy, a potem sprzątamy? Na wakacjach, na które jedziemy z czterema innymi rodzinami i nawet nie mamy kiedy pobyć z naszymi dziećmi, bo one mają towarzystwo dzieci tych innych par? A teraz spędzają z nimi czas i nagle odkrywają, że nie podoba im się to, co widzą. Np. słyszę od mamy: „Moja córka nie uczy się, leży, chodzi po domu bez celu”. W reakcji na to mama mówi do córki: „Dziecko, na kogo ty wyrośniesz, kim ty będziesz?”. A ona odpowiada: „Wiem że jestem nikim, do niczego się nie nadaję”.

Problemem jest to, że ta mama nie do końca słyszy, co córka do niej mówi. A córka wysyła jej rozpaczliwe sygnały: nie radzi sobie, czuje się głupsza od swoich rówieśników. W rozmowie ze mną zaczyna zdawać sobie sprawę z konsekwencji wypowiadanych słów pod adresem córki.

Inna kobieta mówi do mnie: „Dopiero teraz widzę indolencję mojego męża. Jesteśmy w domu i widzę, że on poza odebraniem telefonu niczego więcej nie potrafi zrobić”. Na moje pytanie, jak wyglądało zaangażowanie męża w prace domowe przed pandemią, pani odpowiada: „No tak, było tak samo”. 

Warto być świadomym, że czasami łatwiej szukać wyjaśnienia w obecnej sytuacji niż spojrzeć na problem szerzej. 

W wielu domach odgrywają się dramaty wynikające z przemocy. Życie z kimś, kto już wcześniej stosował przemoc - fizyczną, psychiczną, seksualną,  ekonomiczną - ze świadomością, że teraz jesteśmy skazani na sprawcę przez 24 godziny na dobę, to niewyobrażalnie ciężkie sytuacje. Nierzadko obserwatorami, ale także i wtedy ofiarami przemocy są dzieci, które czują się bezradne i zupełnie zagubione. Dlatego nie wolno nam nie reagować!

Mamy też problemy osób żyjących z osobami chorymi psychicznie, które odstawiają leki i ich stan się pogarsza. Wczoraj w mojej poradni mieliśmy zgłoszenie od pacjentki, której mąż choruje na schizofrenię. Od kilku dni był bardzo agresywny, odgrażał się, że ją zabije, zarzucał czyny, których nie zrobiła. Pani na szczęście poprosiła nas o pomoc. Natychmiast zgłosiliśmy problem na 112; została wysłana policja i karetka pogotowia. Wiemy, że jej mąż jest już w szpitalu. Najważniejsze, że pani szukała pomocy.  

Ludzie czują się samotni, nawet w rodzinach. Okazuje się, że nie mają o czym rozmawiać, nie potrafią spędzać razem czasu. Jest problem podwójnych związków - jak to ciągnąć dalej, kiedy możliwości są ograniczone? Możemy mówić, że to ich problem, ale to nie zmienia sytuacji, że są to realne problemy wielu ludzi. Nie jestem od oceny i widzę, jak ludzie męczą się w trudnych sytuacjach i nie wiedzą, jakie znaleźć wyjście.

I na koniec: jest jeszcze jeden problem, który mnie przeraża. Otóż w niektórych ludziach, ze strachu, z braku wiedzy, z frustracji,  uruchomiły się pokłady agresji. Tacy ludzie atakują wszystkich i wszystko, np.  służbę zdrowia, traktując ich jakby byli trędowaci. Nie można takich zachowań tłumaczyć pandemią! 

Poza tą ostatnią kwestią mówi pani o problemach, które pandemia wyostrzyła. Zauważa pani też jakieś nowe?

Nowa jest cała ta sytuacja i wynikające z niej ograniczenia. Nowe jest to, że musimy nauczyć się adaptować do wielu nowych sytuacji, do raptownych zmian. Myślę, że musimy zweryfikować nasze myślenie o sobie. Niektórzy z nas stracą swoje stanowiska, które określały ich wartość jako człowieka i mogą poczuć się, jakby przestali być wartościowi. Wiele osób, które nigdy wcześniej nie myślały o tym, może stracić płynność finansową i będzie musiała zmierzyć się z ograniczeniami w wydatkach. Mogą pogłębić się różnice społeczne i to jest też wielkie wyzwanie dla nas wszystkich, żebyśmy nie budowali murów nienawiści, pod którymi kryje się zazdrość i frustracja swoim życiem. Musimy nauczyć się myśleć o realnym zagrożeniu i nauczyć się z tym żyć. Niektórzy z nas muszą nauczyć się zwracać uwagę na innych ludzi i dla wspólnego dobra zmienić nawyki swoich zachowań.

Fot. Rosa

Czego NIE mówić osobie cierpiącej na depresję

Osobie cierpiącej z powodu depresji potrzebne jest wsparcie. Są jednak takie słowa, których lepiej takiej osobie nie mówić.

Ważne jest teraz, żebyśmy przestali myśleć życzeniowo, że zaraz wszystko wróci do poprzedniego stanu. Pewne zmiany zostaną z nami na długo. Czekanie na „lepszy, stary” świat może skończyć się rozczarowaniem i zniechęceniem. Od razu zastrzegam, że nie chodzi o to, żeby zrezygnować z marzeń i dążeń, wręcz przeciwnie. Realne marzenia stanowią siłę napędową dla następnych marzeń i dążeń. Jeżeli coś nam wychodzi, to napawa nas wiarą, że potrafimy, że mamy wpływ na swoją rzeczywistość.  

No dobrze, ale jak sobie radzić z tym wszystkim?

Trzeba nazwać problemy i realnie określić swoje możliwości poradzenia sobie z nimi. Nie warto myśleć o rzeczach, których nie ma i nawet nie wiemy, czy będą miały miejsce w naszym życiu. Ważne, żeby szukać pomocy u innych ludzi i umieć o nią poprosić. Przy czym nie należy zniechęcać się, kiedy ktoś odmawia pomocy. Czasami problem jest bardzo złożony i warto dalej szukać innych ludzi gotowych do pomocy. Dobrze jest zaplanować sobie dzień. Nie chodzi o planowanie każdej chwili, ale o takie zadania, które wiemy, że powinny być wykonane i te, które wprowadzają odprężenie i dobry nastrój. Nie szukać winnych swoich decyzji, ale uczciwie przyjrzeć się sobie. Czyli odpowiedzieć na kilka pytań. Co ja robię, że czuję się tak, a nie inaczej? Na ile pozwalam ludziom przekraczać granice? Ile razy rezygnuję ze swoich potrzeb? Ile razy nie mówię tego, co czuję, na czym mi zależy? Jakiej potrzebuję pomocy? I tak dalej. Jeżeli się boisz, określ, czego się boisz. Jeżeli to jest coś realnego, na przykład lęk przed zrobieniem zakupów, poproś kogoś o pomoc. Jeśli to jest lęk uogólniony, poszukaj pomocy psychologicznej lub psychiatrycznej. Jest teraz cała masa miejsc, gdzie można taką pomoc dostać. Albo poproś kogoś: pomóż mi znaleźć miejsce, gdzie mogę zadzwonić i porozmawiać. Jeżeli wiemy, że cierpimy na depresję i gorzej się czujemy, nie przypisujemy tego pandemii, tylko weźmy pod uwagę, że ta sytuacja mogła wygenerować nawrót tej choroby. 

Jednak jeśli mamy jakieś konkretne problemy spowodowane pandemią, np. straciliśmy pracę, trudno mówić: „nie martw się”...

Nie chodzi o to, żeby nie myśleć o tym co dalej będzie, np. finansowo, ale o to, aby nie budować jakiegoś strasznego zagrożenia. Nie ma tu prostej rady, ale z każdej sytuacji jest jakieś wyjście. Może trzeba zwrócić się z prośbą o pomoc do rodziny. Oczywiście zaraz znajdą się tacy, co powiedzą: to wykluczone, nie ma szans - bo już wcześniej tam nie było porozumienia. Może jednak warto przełamać swój schemat myślenia i się przekonać. Najwyżej albo się zaskoczymy się pozytywnie, albo potwierdzimy swoje przekonania. Dzisiaj wszyscy jesteśmy w tej samej sytuacji – wszyscy, jak nie z tej, to z innej strony doświadczamy lęków, niepokojów, strat. Ale jeśli nie do rodziny, to może zwróćmy się po zasiłek. Słyszę, ze dla niektórych ludzi, to uwłaczające, ale musimy się z tym zmierzyć, a taka pomoc może pozwoli nam przetrwać, zanim wymyślisz coś innego.

Dostrzega pani jakieś dobre strony tej sytuacji?

Coraz bardziej jestem przekonana, że takie są. Zatrzymaliśmy się biegu, zaczynamy zwracać uwagę na to, co dotychczas nam gdzieś umykało. Są tacy, co mówią, że super spędzają czas ze swoimi dziećmi. Podzielili się obowiązkami: on pracuje pół dnia, wtedy ona zajmuje się dziećmi. Potem się wymieniają. Niektórzy odkrywają na nowo wartość rozmowy. Niektórzy mają świetne pomysły na spędzanie czasu.  Na balkonie zrobili sobie piknik, ustawili specjalny namiot, albo ubierają się w kurtki i siedzą na tym balkonie jak w parku. Wspólnie ćwiczą. 

Więcej myślimy też o innych: robimy zakupy seniorom, przygotowujemy   jedzenia dla osób na kwarantannie, szyjemy maseczki. Wspieramy się wysyłając sobie memy. Dzwonimy pytać „Jak się masz?”. Ustalamy, co zrobimy, jak to się skończy. To są rzeczy, które niesamowicie jednoczą. Jest wiele sytuacji, które zapamiętamy z tego okresu. Wyjątkowe święta, urodziny – że jednak dało się to zorganizować. Imprezy na urządzeniach mobilnych i aplikacjach: spotkania przyjaciół, które dotychczas odbywały się w restauracjach, a teraz każdy siedzi u siebie na kanapie, w dresie. W trakcie trwa normalne życie: nastawiamy pranie, albo gotujemy zupę. Nie liczy się jak kto wygląda, w co jest ubrany, ale to że się spotkamy, że pogadamy, że spędzimy razem czas. Doświadczamy czegoś fajnego w innym wymiarze. Sytuacja wymusza kreatywność. Jesteśmy teraz bardziej na siebie wrażliwi, chcemy sobie pomagać. Zauważamy się. W ludziach jest bardzo dużo dobra i kreatywności, trzeba tylko unikać sytuacji, które budzą w ludziach odruchy zagrożenia i zaczynają walczyć. 

A jak pani sobie radzi? Przecież ci, którzy pomagają, też nie są z kamienia…

Fot. Jacek Turczyk/PAP/Zdjęcie ilustracyjne

Po kryzysie psychicznym życie normalnej jakości

Co najmniej 1/4 dorosłych mieszkańców Polski doświadcza przynajmniej jednego kryzysu psychicznego w życiu. Ale jest możliwy powrót do życia normalnej jakości – przekonują psychiatrzy. 

Też miewam gorsze chwile. Zauważyłam, że częściej się wzruszam: wzrusza mnie wszystko, co przeżywają ludzie. Wzruszają mnie przejawy dobra. Ostatnio ktoś dostarczył do szpitala kawę dla personelu, a na torbie był napis „ Jesteście Wielcy. Kochamy Was.”. Widziałam, w ilu oczach pokazały się łzy wzruszenia. Myślę o swoich bliskich. Bardzo brakuje mi bezpośredniego kontaktu z dziećmi i wnukami. W każdą niedzielę łączymy się przy śniadaniu i mamy namiastkę wspólnego posiłku. Tylko nie mogę przytulić moich wnuków, a jest to bardzo trudne. Jak inni, musiałam zaadaptować się do nowej sytuacji – pracuję jako terapeuta i podtrzymuję terapię z wieloma osobami. Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że będę to robić online, nie uwierzyłabym. Dla mnie i dla większości moich pacjentów to nowe doświadczenie. Ku mojemu zaskoczeniu, to naprawdę wychodzi, chociaż nigdy nie zastąpi to bezpośredniego kontaktu i czekam na spotkania z pacjentami w zaciszu gabinetu.  

A skoro już o tym rozmawiamy, to mam taki mały apel, aby pamiętać o tych, którzy w tej wyjątkowej sytuacji pomagają innym. Często są postrzegani jako silni, tacy, którzy zawsze sobie poradzą. A oni też mają słabsze dni, też się martwią, też się boją. I oni też mogą potrzebować pomocy, a na pewno potrzebują dobrego słowa.  
Rozmawiała Monika Wysocka, zdrowie.pap.pl

Ekspert

Fot. PAP

Dr Mariola Kosowicz, psychoonkolog i psychoterapeuta, - Psycholog kliniczny i psychoterapeuta. Kieruje Poradnią Psychoonkologii w warszawskim Narodowym Instytucie Onkologii. Specjalizuje się też w terapii depresji i par. Prowadzi szkolenia dla profesjonalistów medycznych (m.in. lekarzy i pielęgniarek) z psychoonkologii. Autorka wielu poradników i innych publikacji dotyczących psychologii chorób przewlekłych. Prowadzi ponadto warsztaty edukacyjne dla pacjentów dotyczące radzenia sobie z ciężkimi chorobami.

Autorka

Monika Grzegorowska

Monika Grzegorowska - O dziennikarstwie marzyła od dziecka i się spełniło. Od zawsze to było dziennikarstwo medyczne – najciekawsze i nie do znudzenia. Wstępem była obrona pracy magisterskiej o błędach medycznych na Wydziale Resocjalizacji. Niemal całe swoje zawodowe życie związała z branżowym Pulsem Medycyny. Od kilku lat swoją wiedzę przekłada na bardziej przystępny język w Serwisie Zdrowie PAP, co doceniono przyznając jej Kryształowe Pióro. Nie uznaje poranków bez kawy, uwielbia wieczory przy ogromnym stole z puzzlami. Życiowe baterie ładuje na koncertach i posiadówkach z rodziną i przyjaciółmi.

ZOBACZ TEKSTY AUTORKI

ZOBACZ PODOBNE

  • Adobe Stock

    Kiedy zacząć myć zęby dziecku?

    O higienę jamy ustnej dziecka należy dbać jeszcze przed wyrznięciem się pierwszego zęba, a ze szczoteczką do zębów i pastą zaznajamiać, zanim wyrośnie ono z pieluch. Samodzielność w myciu zębów owszem, ale pod czujnym okiem dorosłego i to dość długo.

  • Adobe Stock

    Niejadki. Kiedy trudności w jedzeniu mają podłoże sensoryczne

    Rzadko się nad tym zastanawiamy, ale posiłek to nie tylko smak, ale cała gama doznań sensorycznych wynikających z kolorów, zapachów, konsystencji, kompozycji na talerzu. Dzieci z nadwrażliwością zmysłów mogą czuć się przytłoczone tą kakofonią i w rezultacie jeść bardzo mało i bez urozmaicenia.

  • Adobe Stock

    Dysleksja rozwojowa: jej objawy pojawiają się już w przedszkolu!

    U dziecka z trudnościami w czytaniu i pisaniu, które nie otrzyma odpowiedniego wsparcia, nieuchronnie pojawiają się niepowodzenia szkolne, które z czasem mogą doprowadzić do rozwoju wtórnych zaburzeń emocjonalnych. Lepiej więc nie lekceważyć pierwszych objawów dysleksji rozwojowej u dzieci. Dobrze też pamiętać, że dysleksja nie uniemożliwia uzyskiwania wielkich nawet osiągnięć. W gronie dyslektyków znajdziemy I. Newtona, J.Ch. Andersena i Agatę Christie.

  • Rys. PAP/j. Turczyk

    Jak się lepiej uczyć? Jest kilka trików

    Ręka do góry - kto lubił, albo lubi chodzić do szkoły! Kto lubi spędzać całe godziny w ławkach, wkuwać nazwy rzek, daty bitew albo zapamiętywać, co ma płucotchawki, a co nibynóżki? Czy pojawi się las rąk, czy może niezręczna cisza? Można chyba postawić orzechy przeciwko kamykom, że przynajmniej wiele osób będzie trzymało ręce w dole. Tylko dlaczego?

NAJNOWSZE

  • PAP/P. Werewka

    Uzależnienia u dzieci i młodzieży – na co należy zwrócić uwagę?

    Za występowanie uzależnień wśród dzieci i młodzieży w dużej mierze odpowiadają czynniki środowiskowe, czyli to, co dzieje się w najbliższym otoczeniu tych dzieci. Nastolatki przyznają, że sięgają po substancje psychoaktywne albo z ciekawości albo dlatego, że nie radzą sobie ze stresem, z wyzwaniami, że czują się samotni, przeciążeni presją wywieraną przez osoby dorosłe. O tym jakie są objawy uzależnienia u dziecka czy nastolatka - wyjaśnia dr n. med. Aleksandra Lewandowska, ordynator oddziału psychiatrycznego dla dzieci w Specjalistycznym Psychiatrycznym Zespole Opieki Zdrowotnej w Łodzi, konsultant krajowa w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży.

  • Sprawdź, czy nie tracisz wzroku – prosty test

  • Kiedy zacząć myć zęby dziecku?

  • Niejadki. Kiedy trudności w jedzeniu mają podłoże sensoryczne

  • HIV: kiedyś drżeliśmy, dziś ignorujemy

  • Adobe Stock

    CRM – zespół sercowo-nerkowo-metaboliczny. Nowe spojrzenie na szereg schorzeń

    Na każdego pacjenta z problemami sercowo-naczyniowymi należy spojrzeć szeroko i badać go także pod kątem cukrzycy i choroby nerek – przestrzegają specjaliści. Jak tłumaczą, mechanizmy leżące u podstaw tych chorób są ze sobą powiązane i wzajemnie się napędzają. W efekcie jedna choroba przyczynia się do rozwoju kolejnej.

  • Kobiety żyją dłużej – zwłaszcza w Hiszpanii

  • Badania: pozytywne nastawienie do starości wiąże się z lepszym zdrowiem w późnym wieku