Zaszczep się! To naprawdę ma sens.
Szczepienia naprawdę mają sens. Nie zawsze pozwalają uniknąć zachorowania, ale gwarantują lżejsze przechorowanie, zapobiegają odległym, czasem bardzo poważnym powikłaniom. To ważne zarówno w kontekście tworzenia odporności populacyjnej, dzięki której wyeliminowaliśmy niektóre choroby, a także indywidualnej, gdy podróżujemy w egzotyczne miejsca - przekonuje dr n. med. Karolina Pyziak-Kowalska, specjalista chorób zakaźnych.
Autorka: Monika Grzegorowska
Ekspertka: dr Karolina Pyziak-Kowalska

Wiele osób wciąż obawia się szczepień, proszę więc powiedzieć: jakie korzyści one nam dają?
Szczepienia diametralnie zmieniły oblicze tradycyjnej medycyny. Dzięki nim udało się zapobiegać wybuchom epidemii, co pozwala chronić nie tylko osoby zaszczepione, ale również te, które z różnych powodów nie mogą się zaszczepić – na przykład osoby leczone onkologicznie lub małe dzieci, które jeszcze nie mogą przyjąć szczepionki. Standardowym przykładem jest ospa prawdziwa, którą udało się całkowicie wyeliminować, a także prawie całkowita eliminacja przypadków błonicy i polio w rejonie europejskim. W latach pięćdziesiątych w Polsce odnotowywano nawet 40 tysięcy przypadków błonicy rocznie, a około 3 tysiące osób umierało. Po wprowadzeniu szczepionek liczba zachorowań gwałtownie spadła, co szybko przełożyło się na ochronę populacyjną.
Najważniejszym elementem tego wszystkiego jest to, że jak wynika z raportu ECDC, szacunkowo między 85 – 90 proc. osób w rejonie europejskim jest wyszczepionych. To oznacza wyeliminowanie zachorowań, bo dochodzi do nabrania odporności zbiorowej, dzięki której choroby praktycznie znikają. Podobnie było z polio, które w Polsce już nie występuje, ale zaczęło pojawiać się w ściekach, podobnie w Stanach Zjednoczonych czy w Wielkiej Brytanii. A to oznacza, że biorąc pod uwagę migracje, jeżeli nie będziemy mieli własnej ochrony społecznej musimy liczyć się z tym, że te choroby mogą ponownie do nas zawitać. Gdy spada liczba zaszczepionych choroby zakaźne mogą powrócić nawet po wielu latach nieobecności.
Obecnie widzimy to na przykład w Stanach Zjednoczonych w odniesieniu do odry: w Teksasie choroba ta zaczęła się gwałtownie rozprzestrzeniać, ponieważ trafiła na populację niezaszczepioną. Wirus odry jest jednym z najbardziej zaraźliwych oraz najłatwiej przenoszących się wirusów, jakie znamy - jeden chory zaraża średnio od 12 do 18 osób wrażliwych, czyli tych, które na odrę nie chorowały lub nie zostały w pełni zaszczepione. Jeżeli takie dogodne warunki się pojawią bardzo szybko dochodzi do epidemicznego ogniska.
A co osobami, które z różnych przyczyn nie mogą się zaszczepić – niemowlętami, osobami z obniżona odpornością, z silną alergią czy chorych na inne choroby?
W takich przypadkach ochrona wynika z tzw. parasola ochronnego– osoby zaszczepione chronią tych, którzy sami nie mogą przyjąć szczepionki. Tak to działa i po to właśnie m.in. są szczepienia – by chronić całą populację, nie dopuszczać do wybuchu epidemii. Kluczem jest osiągnięcie wystarczająco wysokiej wyszczepialności, bo wtedy mamy większy próg odporności i mniejszą liczbę zakażeń w danej populacji. W przypadku odry ochronę daje nam zaszczepienie około 95 proc. osób, w przypadku innych chorób ten współczynniki może być nieco mniejszy. Dla porównania, rozważmy polio – wirus ten ma znacznie niższy wskaźnik R₀, szacowany na około 5–7, co oznacza, że do osiągnięcia zbiorowej ochrony wystarczy, że około 80–85% populacji będzie zaszczepione. Choć różnica ta może wydawać się niewielka, pokazuje, że nawet niewielkie spadki w wyszczepialności odry mogą prowadzić do gwałtownego rozprzestrzeniania się choroby, podczas gdy dla polio próg ten jest nieco niższy.
Wyjaśnijmy też czy szczepienia trzeba powtarzać?
To jest coś, co dla nas lekarzy jest oczywiste, a u wielu ludzi wywołuje zdziwienie: szczepienia trzeba co jakiś czas przypominać, nie wystarczy, że zostaliśmy zaszczepieni w dzieciństwie. To daje nam odporność na lata, ale poziom tej ochrony stopniowo spada. Mamy tzw. głęboką odporność komórkową, ale poziom ochrony bieżącej maleje, dlatego konieczne są dawki przypominające.
W przypadku których chorób?
Na przykład, ostatnią dawkę szczepionki przeciw błonicy-tężcowi-krztuścowi podaje się w wieku 14 lat i a przypominającą powinniśmy otrzymać (tężec-błonica) w 19 rż. - chociaż z tą już różnie bywa. Kiedy pacjenci przychodzą do gabinetu medycyny podróży często nie pamiętają czy zaszczepili się do końca, albo gdy przynoszą książeczki zdrowia nie ma tam wpisanych wszystkich szczepień. Dlatego doradzamy, by szczepić się np. w okrągłe urodziny. I szczepionka przeciwko błonicy-tężcowi-krztuściowi jest jedną z takich szczepionek, które należy przypominać w dorosłym życiu co 10 lat. Jeżeli wyjeżdżamy gdzieś dalej można też dołożyć do szczepionki skojarzonej dawkę przeciwko polio. Kiedyś miałam pacjenta, który przez lata mieszkał we Francji, gdy pokazał mi swoją książeczkę zdrowia okazało się, że miał tam wpisany komplet szczepień ochronnych przeciwko błonicy-tężcowi i krztuścowi. W tym kraju obywatele są regularnie zapraszani do podania dawek przypominających co 10 lat, co znacznie podnosi poziom ochrony populacyjnej. Tak więc niektóre państwa myślą o tym i społeczeństwa są do tego przyzwyczajone. U nas póki co, nie ma takich propozycji, by systemowo doszczepiać dorosłych.
Ale oferowanych jest coraz więcej bezpłatnych szczepień
To prawda, coraz częściej słyszymy o dokładaniu pewnych szczepionek dla newralgicznych grup, np. od niedawna grupa osób 65+ dostała bezpłatne szczepienie przeciwko pneumokokom, od kwietnia tego roku dla wybranych grup ryzyka (m.in. dla chorych w trakcie leczenia onkologicznego czy o obniżonej odporności) będzie refundowana szczepionka na półpaśca.
To prawda, coraz częściej pojawiają się także bezpłatne szczepienia dla grup szczególnie narażonych – od niedawna osoby 65+ otrzymują bezpłatne szczepienie przeciw pneumokokom, a od kwietnia tego roku refundowana będzie szczepionka przeciwko RSV i półpaścowi, co jest szczególnie ważne dla pacjentów leczonych onkologicznie, z obniżoną odpornością czy cierpiących na neuralgie popópaścowe. To bardzo dobre rozwiązanie, bo to są drogie preparaty. Natomiast szczepionka na krztusiec-błonicę-tężec nie jest aż tak kosztowna (kosztuje ok. 200 zł), więc większość pacjentów jest w stanie zapłacić za nią sama. I warto to zrobić.
Dlaczego więc ludzie nie chcą się szczepić?
Bo to dość skomplikowana procedura: trzeba iść do lekarza rodzinnego poprosić o receptę, potem pójść do apteki ją wykupić i potem wrócić do punktu szczepień, by się zaszczepić. Gdyby można to było zrobić od ręki pewnie więcej osób by się decydowało. Zdarzają się przychodnie, które mają lodówki i zabezpieczają szczepionki na miejscu – to skraca drogę dla pacjenta i ułatwia załatwienie tej sprawy.
Często przyczyną jest skomplikowana procedura – konieczność wizyty u lekarza rodzinnego, uzyskania recepty, wykupienia szczepionki w aptece i późniejszego udania się do punktu szczepień by się zaszczepić. Gdyby możliwe było zaszczepienie się od ręki, więcej osób zdecydowałoby się na ten krok. Niektóre placówki już umożliwiają przechowywanie szczepionek na miejscu, co znacząco upraszcza cały proces -skraca drogę dla pacjenta i ułatwia załatwienie tej sprawy. Może więc biorąc pod uwagę działalność antyszczepionkowców powinniśmy zadbać o to, by maksymalnie uprościć, aby zwiększyć dostępność szczepień.
A tak musimy liczyć się z takimi sytuacjami jak ta z krztuścem, kiedy to w zeszłym roku mieliśmy trzydziestopięciokrotny wzrost zachorowań – widać, że mocno spada w naszym kraju odporność populacyjna. Częściowo odpowiada za to fakt, że co kilka lat jest tak zwana epidemia wyrównawcza i pewnie trafiło właśnie na ten moment. Ale gdyby szczepienia były odnawiane nie miałby kto tym zakażeniom ulegać. Rolę odrywa tu także element emigracyjny - do naszego kraju w ostatnim czasie przyjechało wiele osób, część z nich na pewno bez aktualnych szczepień. To sprawa do załatwienia dla państwa, mamy przecież ustawę zgodnie, z którą każdy kto przebywa w naszym kraju powyżej 3 miesięcy podlega takiemu samemu obowiązkowi, jak każdy nasz obywatel, a więc także – powinien się szczepić. Niestety nikt tego nie monitoruje. Tymczasem, gdyby każdy cudzoziemiec dostawał wraz z kartą pobytu informację, że musi się zaszczepić, bo inaczej nie spełni warunków pobytu w naszym kraju, co będzie podstawą do wydalenia go – odsetek zaszczepionych cudzoziemców na pewno byłby wyższy.
Jakie mity na temat szczepień wciąż krążą?
Od 20 lat wciąż pokutuje fałszywe przekonanie, że szczepionki wywołują autyzm, choć przeprowadzono już dziesiątki badań, które udowodniły, że to nieprawda, przedstawiono racjonalne medyczne argumenty, że tak nie jest - ciągnie się to za nami aż do dziś. Kolejna rzecz, którą obserwuję w gabinecie medycyny podróży, to przekonanie że kilka szczepionek przeciąża układ odpornościowy. Pacjenci dopytują, czy dadzą radę, a przecież każdy z nas codziennie styka się z dziesiątkami patogenów krążących w środowisku i te dodatkowe dostarczane w szczepionkach to kropla w morzu tego z czym organizm musi radzić sobie na co dzień. Nie będzie to więc żadnym dodatkowym obciążeniem. Na takich przekonaniach buduje się różne teorie spiskowe, jak te dotyczące tajnych składników szczepionek, dodawania do nich rtęci czy metali ciężkich. Co gorsze - najpierw straszą ludzi wprowadzając ich w błąd, a potem niby to naprawiają, wyciągając od ludzi pieniądze.
To pokazuje, że przydałaby się rzetelna edukacja.
Jest konieczna! Kolejny mit, to niezakończone odpowiednio badania kliniczne, a mimo to dopuszczanie szczepionki do użytku. Tak było w przypadku szczepionek na Covid. Każda szczepionka przechodzi trzy fazy badań klinicznych, które potwierdzają jej bezpieczeństwo i skuteczność. W sytuacjach kryzysowych niektóre etapy badań mogą być przyspieszone, ale zawsze pod ścisłym nadzorem. W ostatnich latach technologia mRNA rewolucjonizuje świat szczepień, umożliwiając szybsze opracowanie preparatów, które można precyzyjnie zaprogramować, by wywołać odpowiedź immunologiczną na konkretny patogen. Są już próby zastosowania nowych szczepionek z technologią mRNA przeciwko grypie czy HIV, mamy też szczepionki przeciwko konkretnym typom nowotworów i one są niezwykle skuteczne, dedykowane przeciwko konkretnym receptorom. To jest fenomenalne, że możemy tak zaprojektować szczepionkę w oparciu o informację genetyczną danego patogenu.
Spotkałam się z informacją, że pandemia COVID spowodowała burzę immunologiczną w organizmie, co rozregulowało systemy odpornościowe pacjentów…
Mogę powiedzieć, że mamy mnóstwo pacjentów, którzy mają opóźnione objawy skutków przechorowania Covidu. Coraz więcej jest pacjentów z chorobami autoimmunologicznymi, więcej dzieci z cukrzycą. To kwestia stymulacji układu odpornościowego na przykład przy kilkukrotnym przechorowaniu. Wiele prac pokazuje długofalowe skutki przechowywania Covidu, ale wciąż to badamy, sądzę, że wielu rzeczy wciąż nie wiemy.
Jedna sprawa to choroby, na które zachorujemy u siebie, inna te przywleczone z podróży…
Tak, coraz częściej podróżujemy w miejsca, które stanowią dla nas potencjalne zagrożenie. W miejsca, gdzie jest więcej osób niezaszczepionych, a tym samym niechronionych przeciwko danemu patogenowi. Mogą być nosicielami danej choroby. Jeśli sami nie będziemy zaszczepieni spotkanie z taką osoba stanowi dla nas zagrożenie, zwiększa prawdopodobieństwo zakażenia. Osoba zaszczepiona będzie miała ochronę. To było świetnie widać przy sytuacji nieszczepionego dziecka zakażonego błonicą na Zanzibarze – w Polsce, w bezpiecznym środowisku nic mu nie było, jednak gdy zabrakło tej społecznej ochrony - zachorowało. Osoby zaszczepione, które były w tym samym miejscu nie zachorowały. Podobnie to działa, gdy stykamy się z innymi patogenami, nie tylko tymi przenoszonymi drogą kropelkową. Zagrożeniem są też patogeny, które występują w zanieczyszczonej wodzie i żywności.
Jak możemy się nimi zarazić?
Na przykład korzystając z nieprzegotowanej wody i nie chodzi tylko o picie takiej wody, ale też mycie nią zębów, jedzenie owoców i warzyw w niej płukanych. Może też się zdarzyć, że osoba, która jest nosicielem jakiejś bakterii, na przykład duru brzusznego, będzie przygotowywać posiłek nie przestrzegając zasad higieny. Dlatego jeżeli ktoś wybiera się w dany rejon zalecamy szczepienie na WZW A dwoma dawkami, co daje zabezpieczenie praktycznie na całe życie. Pierwsza chroni od razu, kolejna za 6-12 miesięcy daje ochronę wieloletnią. Szczepionka przeciwko błonicy- tężcowi- krztuścowi-poloio chroni nas przez 10 lat. Mieliśmy kiedyś w oddziale znanych podróżników, którzy przez wiele lat jeździli do jakiegoś egzotycznego regionu i w którymś momencie zgubiła ich rutyna - zapomnieli o przypominającej dawce szczepienia na dur brzuszny po 3 latach. Trafili do oddziału z gorączką i biegunką – ale nie to było najgorsze. W następstwie przechorowania doszło u nich do perforacji jelit – a to już problem na całe życie, znacząco obniża komfort podróżowania.
Jednym z argumentów antyszczepionkowców jest fakt, że osoby zaszczepione też chorują.
I tak jest. Ale my patrzymy na szczepionki także w kontekście zapobiegania odległym powikłaniom, bo osoba która mimo szczepienia zachoruje nie tylko będzie miała lżejszy przebieg tej choroby, najczęściej nie będzie musiała być hospitalizowana, ale także nie będzie miała odległych następstw tej choroby. W przypadku odry to np. kwestia podostrych zapaleń mózgu.
Która regiony są dla nas niebezpieczne na tyle, że powinniśmy myśleć o przypomnieniu pewnych szczepionek?
Najbardziej kraje afrykańskie, bo tam wyszczepialność jest bardzo mała, do tego w pandemii opóźniono dostawy szczepionek. Decyzja prezydenta Trumpa o niedofinansowywaniu WHO też będzie miała swoje konsekwencje, bo nie we wszystkie rejony uda się dostarczyć szczepionki. Nie dziwmy się więc później, że kiedy te niezaszczepione osoby przyjadą potem do Europy czy do USA albo gdy my pojedziemy do nich więcej osób zachoruje. Tam już teraz jest trudno przeprowadzać nawet te podstawowe szczepienia.
Drugim zagrożeniem dla nas jest Azja południowo-wschodnia, tam jest wiele rejonów w których realizacja szczepień jest delikatnie mówiąc niedoskonała, podobnie w całej Ameryce południowej. W Europie wygląda to znacznie lepiej, nie wszędzie jest doskonale, ale jednak ludzie są szczepieni.
Wygląda na to, że przed podróżą do egzotycznych miejsc warto odwiedzić lekarza medycyny tropikalnej?
Warto, bo jesteśmy w stanie dostosować zabezpieczenie do stylu podróży. Wiadomo, że jeżeli ktoś jedzie odwiedzić miasta to przypominamy tylko te podstawowe zagrożenia, z którymi może się spotykać, np. błonicę, tężec, krztusiec, polio czy WZW. Ale, gdy planujemy eksplorować kraje azjatyckie, dżungle, tereny wiejskie warto zaszczepić się np. na żółta gorączkę, cholerę, japońskie zapalenie mózgu, czy dengę. Warto przy tej okazji powiedzieć, że mniej więcej od roku dostępna jest w Polsce nowa szczepionka przeciwko dendze i jest dedykowana w pierwszej kolejności tym, którzy już przebyli dengę, bo w ich przypadku kolejne zachorowanie najczęściej kończy się ciężkim krwotocznym przebiegiem. Dlatego ta szczepionka ma takie znaczenie. Bardzo ważna jest także profilaktyka przeciwmalaryczna, przeciwbiegunkowa. Warto też powiedzieć, żeby nie przychodzić na ostatnią chwilę, bo czasami ciężko jest podać te wakcynacje, tak by zdążyć. One najczęściej wymagają jednak czasu. I może się okazać, że na przykład na wściekliznę nie uda się przejść całego cyklu, a w kraju do którego się wybieramy nie ma immunoglobuliny, którą podaje się w przypadku zakażenia po ugryzieniu bezdomnego psa czy małpki.
To ile czasu przed podróżą powinniśmy udać się do lekarza?
4 -6 tygodni - to minimalny czas, w którym zdążymy zaplanować ten cykl szczepień i organizm zdąży wytworzyć jeszcze odporność, która będzie chronić danego pacjenta. A w przypadku niektórych szczepień, np. na żółtą gorączkę musi być zachowane minimum 10 dni, aby ta szczepionka zaczęła działać. Podsumowując, szczepienia są fundamentem ochrony zdrowia publicznego. Chronią nas przed epidemiami, zapobiegają ciężkim powikłaniom oraz umożliwiają budowanie odporności zbiorowej. Pomimo licznych mitów i skomplikowanych procedur, systematyczne odnawianie szczepień jest niezbędne zarówno dla ochrony indywidualnej, jak i społecznej. Rzetelna edukacja oraz uproszczenie procedur szczepień mogą znacznie zwiększyć ich dostępność i skuteczność, ratując życie i zdrowie nas wszystkich.