Pacjent po sepsie wymaga szczególnej uwagi
Musimy stworzyć Rejestr Sepsy, a nie udawać, że nas ten problem nie dotyczy, gdy z jego powodu umiera w Polsce kilkadziesiąt tysięcy osób rocznie – uważa prof. dr hab. Andrzej Kübler, prezes Stowarzyszenia „Pokonać Sepsę”, wieloletni kierownik Katedry i Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
Autorka: Monika Grzegorowska
Ekspert: Prof. dr hab. n med. Andrzej Kübler
Kiedy mówimy o sepsie?
Sepsą określa się stan jakiegokolwiek zakażenia, które daje objawy zagrażające życiu – wszystko jedno, czy jest to grypa, COVID czy zapalenie płuc. Wcześniej patrzyliśmy na sepsę jako osobne zakażenia: zapalenie płuc, nerek, mózgu – ale przecież gdy dochodzi do niewydolności narządów ważnych dla życia: czy to oddychania, czy krążenia, czy nerek, takie wyodrębnianie nie ma sensu. Każde zakażenie i każdą sepsę trzeba specyficznie leczyć.
Jak to się dzieje, że u jednych dochodzi do sepsy, a u innych nie?
Ciężkie zakażenie może dać objawy sepsy u każdego. Oczywiście gdy organizm jest młody, zdrowy, silny, szansa zapadnięcia na sepsę jest znacznie mniejsza niż u osób starszych, schorowanych czy noworodków – u tych osób sepsa rozwija się szybciej i ma groźniejszy przebieg.
Ale czasem słyszymy: wcześniej był zupełnie zdrowym człowiekiem, po prostu zachorował na grypę i nagle sepsa. Jak to się dzieje, że u takich osób dochodzi do zagrożenia życia z powodu – wydawałoby się – błahej choroby?
To kwestia przebiegu choroby i tego, jak organizm zareaguje na zakażenie. Poza tym są infekcje, które stwarzają mniejsze zagrożenie (np. niepowikłane zapalenie oskrzeli) i takie, które bywają bardzo niebezpieczne, jak np. zapalenie opon mózgowych. Liczy się też czas – im szybsza diagnoza, tym większe szanse wyleczenia.
Sepsa może przebiegać w różny sposób. Od czego to zależy?
Jak każde zakażenie – zależy to od miejsca i nasilenia objawów. Np. ciężka postać choroby COVID-19 też jest sepsą, gdy chory ma trudności z oddychaniem i w związku z tym z poruszaniem się, wysoką gorączkę, niskie utlenowanie krwi. W szpitalach mamy punktacje klasyfikacyjne, które pozwalają nam rozróżnić, czy to już sepsa czy jeszcze nie.
Jak długo może potrwać taki stan?
Różnie. Dwa główne czynniki, od których to zależy, to: jakie to jest zakażenie, czyli jaki drobnoustrój je wywołuje, czy jest to zakażenie wrażliwe, czy oporne na leczenie, i od tego, jak szybko zaczniemy leczenie. Jeśli sepsa rozpoznana jest szybko, szanse na wyleczenie są bardzo duże. Im później, tym bardziej rośnie śmiertelność.
Jak dużo przypadków sepsy odnotowuje się w ciągu roku?
Nie da się tego policzyć, możemy tylko szacować. Z ogólnoświatowych badań wynika, że na świecie jest prawie 50 mln przypadków sepsy rocznie, z tego około 11 mln osób umiera (22 proc.). W Polsce choruje rocznie100 tys., umiera około. 36 tys. osób (36 proc.).
Czy można się jakoś zabezpieczyć przed taką sytuacją?
Zabezpieczenia są bardzo ogólne: codzienna higiena, szczepienia, pilnowanie stanu zdrowia i wszystko to, co robimy, by uniknąć zakażeń. Ale nie można zabezpieczyć się absolutnie, bo trzeba byłoby się izolować od świata zewnętrznego i od drobnoustrojów, a to niemożliwe, bo one są wszędzie.
Jak długo trwa rekonwalescencja po sepsie?
W Polsce nie ma rejestrów dotyczących sepsy, ale w krajach, gdzie zaczęto liczyć te przypadki, okazało się, że około połowa osób nie wraca całkowicie do zdrowia. Czyli po przebyciu sepsy około połowa z tych, którzy ją przeżyli, ma utrzymujące się przez pół roku, czasem dłużej, objawy ogólne. To między innymi: osłabienie, zaburzenia czynności serca, zaburzenia psychiczne (np. depresja), różnego rodzaju zaburzenia innych funkcji organizmu, jak np. osłabienie mięśni czy objawy neurologiczne. U osób starszych, a u tych osób sepsa występuje częściej, dochodzić może do śmierci kilka, kilkanaście miesięcy później. Takie objawy nazywamy zespołem poseptycznym, po przebytej sepsie (post-sepsis syndrome, PSS). Lekarze zaczęli interesować się tym, jak się tymi pacjentami zająć. W Anglii uruchomiono telefon alarmowy dla osób, które przeżyły sepsę, na który mogą zadzwonić, gdy poczują się gorzej, taki rodzaj „pogotowia septycznego”. Lekarze obejmują taką osobę szczególną opieką i w zależności od jej stanu albo ją hospitalizują, albo doradzają co zrobić.
Jak wynika z badania opublikowanego w „Canadian Medical Association Journal”, pacjenci, którzy przebyli sepsę, mają podwyższone ryzyko zawału serca lub udaru mózgu w ciągu czterech tygodni po opuszczeniu szpitala…
Przebycie sepsy niestety wiąże się ze stanem podwyższonego ryzyka poważnych schorzeń ogólnoustrojowych.
Czy jest jakiś sposób, żeby po przejściu sepsy wzmocnić organizm tak, aby uniknąć powikłań?
Osoba, u której występują objawy zespołu poseptycznego musi mieć jakiś wyróżnik, podobnie jak pacjenci z nowotworem czy zawałem. Oni są naznaczeni śmiertelną chorobą i wobec tego trzeba się nimi zająć w szczególny sposób. Pomóc im wzmocnić organizm, sprawić, by nie mieli problemu z dostaniem się do lekarza, zainteresować się, jaki prowadzą tryb życia... Przecież wśród nich są ludzie, którzy żyją w bardzo różnych warunkach.
Czy dotyczy to też młodych osób? Czy jeśli ktoś przeżył sepsę w wieku 30 lat, to musi bardziej uważać na siebie już całe życie?
Tak, taka osoba musi mieć świadomość historii swojej choroby. Może to oznaczać, że organizm słabiej sobie radzi z pewnymi zakażeniami, więc bezwzględnie należy na siebie uważać, szczepić się, unikać ryzyka zakażenia.
Wspomniał pan o rejestrach sepsy, które w innych krajach powstają, a u nas wciąż niczego takiego nie ma. Dlaczego to takie ważne?
Jeśli nie będziemy odnotowywać tych przypadków, będziemy żyli w szczęśliwym przekonaniu, że u nas sepsy nie ma, a ludzie będą umierali. Musimy rejestrować takie wydarzenia, żeby poznać ich wymiar i jakoś im zaradzić, zorganizować opiekę. Nie udawać, że nas ten problem nie dotyczy, gdy z jego powodu umiera w Polsce kilkadziesiąt tysięcy osób rocznie.
Monika Grzegorowska, zdrowie.pap.pl